A nie brzuchem
Niektórych spraw w życiu nie ogarniamy, nie rozumiemy. Zupełnie tak, jak w pierwszym czytaniu („A ludzie patrzyli i nie pojmowali”) i w Ewangelii („Oni jednak nie zrozumieli tego”). Różnica jednak polega na tym, że można słuchać tylko uchem („ani sobie tego nie wzięli do serca”), a można i sercem („A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu”). A Pan Bóg mówi do serca (Oz 2, 16).
Czasami myślę jak Maryi musiało być ciężko, pewnie Jezus był „dziwnym” dzieckiem, sąsiedzi z małej mieściny na końcu świata mówili różne słowa za plecami, zapewne także i dziś mówili by mówili: ” Matka „dziwnego” dziecka w kogo się wdał ten Jezus? toż to syn cieśli.
W końcu jak zaczął nauczać przyszli po niego, żeby Go zabrać do domu, bo sąsiedzi mówili, że „postradał zmysły”.
Ale czy my byśmy uwierzyli gdyby syn stolarza z bloku był Zbawicielem?
Z tym, że co do Jezusa istniały b. konkretne proroctwa, stąd uczonym w Piśmie i faryzeuszom było – teoretycznie – łatwiej uwierzyć.
widocznie nie było im dane
Łaska była dana. Czy ją przyjęli – to ich wola.
Co do tego brzucha cały czas dźwięczą mi w głowie słowa św Jana: „Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.”
Więc przebywać w tym co należy do Ojca, mojego również, to wyzbywać się siebie. Najlepiej to chyba widać w dzisiejszej postawie Maryi i Józefa.
No i na koniec zachować Słowo w sercu….
Pokój i Dobro