Wróg u bram
Ewangelia jest o miłowaniu nieprzyjaciół. Pan Jezus nie każe nam chodzić od razu do nich z kwiatami, dzwonić z życzeniami na urodziny. Może dlatego, że jest świadomy, że droga do przebaczenia, do pojednania, do miłości jest długa. Zaczyna się od modlitwy. Jest potężniejsza niż czołgi. To jest trudna sprawa, powiedzieć Ojcu w Niebie: „Wiesz, Amelka wyrządziła mi krzywdę, nie lubię jej dzisiaj i jest mi smutno z tego powodu. Ale chciałbym, żebyś jej błogosławił. Daj jej dobry dzień”. Ale ile to przynosi spokoju i radości! I coś, co mogło nam popsuć poranek, dokonując inwazji serca przy użyciu szaroburych myśli, staje się okazją do doświadczenia, że w Niebie jest Ojciec, patrzący z radością na każdego dzieciaka, który podejmuję wysiłek na rzecz pojednania.
🙂
Smutne, że nawet dzisiaj dla wielu ludzi łatwiej jest wystrzelić z armaty dużego kalibru (vide konflikt w Syrii czy Donbasie) niż „zaatakować” modlitwą serce drugiej osoby, która mogła wyrządzić mi krzywdę. A przecież w codziennym „Ojcze nasz” tyle razy prosimy o odpuszczenie naszych win zgodnie z tym, jak przebaczamy innym…