Możesz sobie grzeszyć
Wielu z tych, którzy nazywają się chrześcijanami, ma koncepcję Pana Boga, według której jest On tak dobry i miłosierny, że z bezradnym uśmiechem macha ręką na nasze grzechy i mówi: „No dobrze, możesz sobie grzeszyć, ja Cię kocham więc Cię zbawię”. Przeczy temu bezwzględnie pierwsze czytanie, które przypomina, że miłość Pana Boga jest – i owszem – nieopisanie wielka, ale też wymagająca: „kogo Pan miłuje, tego karze”, a to po to, żeby się w porę nawrócił i był zbawiony. Miłość tę jednak można odrzucić, co pokazuje Ewangelia, która niech będzie dla nas zachętą do pamiętania, że Bóg przyjmuje nas za swoje dzieci, to znaczy, że my winniśmy Mu posłuszeństwo.
z tego co mnie wiadomo o Panu Bogu to zbawiony jest każdy człowiek bo każdy grzech został zmazany. Pan Jezus idąc na krzyż nie zrobił listy wyjątków . Kiedy umarł zresetował wszystko co złe . … Ale czy to oznacza że wszyscy wejdą do Nieba? Nic z tego . Choć miłosierdzie Boże jest nieograniczone to jednak człowiek… może odrzucić Boga . Dlaczego miałby to zrobić kiedy już pozna miłość Bożą ? Bo po tamtej stronie stanie w prawdzie sam dojdzie do tego że nie jest godzien Boga tyle razy Go ranił tyle razy sie od Niego odwracał tyle razy wyrzekał i twierdził że Go nie zna. Jeśli Bóg nie powie to nic dawaj chodź wtedy dusza idzie albo do czyśćca albo nie daj Boże do Piekła. które jest przede wszystkim brakiem obecności i miłości Bożej.
Czy Ojciec nie grzeszy w ogóle a jeżeli tak, to czy Ojciec ma prawo do moralizowania non stop ?
napisałem dość obszerną odpowiedź na twoje pytanie (zarzut), lecz wszystko skasowałem i i ograniczę się do króciutkiej odpowiedzi, tak ma prawo, obowiązek i wszelkie kompetencje do jak to napisałeś ” moralizowania non stop”, co wcale nie znaczy że jak każdy człowiek (i ja i ty) z pewnością nie jest wolny od jakiś słabości.
Wolałbym jednak usłyszeć odpowiedz od Ojca Mateusza (Patefona), a nie jego pośrednika. Jego interpretacja Ewangelii jest bardzo ciekawa, właściwie najlepsza jaką słyszałem. Można by powiedzieć że mówi z takim przekonaniem że jest prawie święty, pod warunkiem że za słowami idzie jego bezgrzeszny żywot.
Drogi MG – przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. Co do Twego pierwszego wpisu (Czy Ojciec nie grzeszy w ogóle a jeżeli tak, to czy Ojciec ma prawo do moralizowania non stop ?), to na pierwsze pytanie odpowiedź jest oczywista (na wszelki wypadek ją podam, żeby nie było niedomówień – tak, grzeszę nawet w szczególe), natomiast drugie pytanie jest dziwnie skonstruowane, chyba, że taki był zamiar Autora – po pierwsze trudno jest coś robić non-stop (rozumiem, że to określenie tu padło w znaczeniu potocznym, czyli b. często); po drugie – czy naprawdę te słowa, które padają z mojej strony to moralizowanie? Nie wiem, co miałeś tu MG na myśli; pewnie warto byłoby to skonfrontować.
Natomiast Twój drugi wpis (z 2 lutego) zawiera ciekawą tezę, że przekonanie towarzyszące mówieniu mogłoby oznaczać świętość osobistą. No cóż, byłbym b. szczęśliwy, gdyby tak było w moim przypadku, jednak zapewniam – publicznie – że tak nie jest. Jeśli coś jest w tym nauczaniu, to łaska. A gdy wspominamy kogoś, kogo żywot byłby bezgrzeszny, to na myśl przychodzi tylko Matka Najświętsza. Wszyscy pozostali (my) jesteśmy jak najbardziej grzeszni i to także grzesznicy głoszą nam Ewangelię.
Niech Pan obdarzy Cię pokojem.