Odejść od zmysłów
Na różne sposoby można odejść od zmysłów. Na przykład z tęsknoty, z bólu, cierpienia, z rozpaczy…
Dać się pochłonąć zajęciu, misji, działaniu.
Bóg odchodzi od zmysłów z mojego powodu. Z miłości do mnie, z troski, z pragnienia walki o mnie, nawet wtedy, kiedy ja walczyć przestaję. Ważny jestem dla Niego. Tak bardzo.
A czy On ważny jest dla mnie?
Tak, Jezus jest cierpliwy, nie zdradzi, On się człowiekiem nie znudzi i z Miłości do mnie robi wszystko dla mojego dobra, bezinteresownie, do końca, tak powiedział i tego dokonał, dokonuje.
Nawet w obliczu ogromnego cierpienia, smutku, tęsknoty, nie oczekując niczego. Zyskał wieczne przebywanie ze swoim Ojcem w niebie, wieczne szczęście.
Czy mogę choć trochę próbować Go naśladować?
Czy nie jest tak, że dając dobro i kochając pozwalamy Jemu dawać i kochać , czyniąc sobie/dla siebie nawzajem namiastkę nieba na ziemi? Czyniąc się szczęśliwymi nawzajem? Pragnąc dawać, bardzo, że nawet odchodząc od zmysłów, zyskuję to samo, nawet jeśli po ludzku, TERAZ/NATYCHMIAST tego nie widzę. Na pewno.
Za tym tęsknię… to jest moją tęsknotą tu na ziemi, Panie Jezu. Ten kawałek nieba …
Wspieraj, prosimy.