Abba Włodzimierz z Konigórtka. Odc. 3 – Gdzie w Kazaniu na Górze jest o płocie?
– Jasny gwint! – wesoło zakrzyknął Abba Włodzimierz. – Jasny gwint!
No dobrze, wcale nie było wesoło i wcale nie było „jasny gwint”. Ale co było napisać? Brzydkich słów nie można cytować, a Włodkowi się jedno wyrwało. To na literkę „ś”. Abba Włodek naprawiał płot wokół swojej chatki i od czasu do czasu a to nie trafiał gwoździem w deskę, a to nie trafiał młotkiem w gwóźdź. Ciemno po prostu było, a chciał skończyć przed powrotem gości.
Tak, tak, miał gości. Kilka dni temu zawędrowała do Konigórtka grupa chłopaków z Chojnic, mieli wakacje i postanowili połazić po lesie. Jeden z nich znał Abbę Włodzimierza dość dobrze i wiedział, że mogą sobie u niego, obok chatki, rozbić namioty i rozpalić ognisko. Chłopaki były ciekawe życia, a i od czasu do czasu wieczorna rozmowa przy ognisku zahaczała o tematy duchowe. Głównie dlatego, że w przyszłym roku mieli maturę i potem trzeba było wybrać co dalej. Jeden myślał o seminarium, inny myślał o dziennikarstwie, inny o niczym nie myślał i też było fajnie. A dodatkowo, jak wiadomo – matura to trwoga, a jak trwoga to do Boga.
– Wróciliśmy! – głos gromadki zabrzmiał wesoło obok chatki.
Rozpoczęły się przygotowania do kolacji. Abba Włodzimierz nagotował wielki kocioł zupy fasolowej. Zasiedli, pobłogosławili Pana Boga za to, że daje drewno na ognisko, wodę na zupę i wspaniałą fasolkę, i zaczęli jeść.
– My to aż do Leśna żeśmy zaszli, jo… – powiedział jeden z nich w chojnicko-leśno-młodzieżowej odmianie języka polskiego. – A wy?
– Płot naprawiałem.
– Trzeba było mówić, to byśmy pomogli przecież.
– A dziękuję bardzo. Ale płotem to lepiej osobiście się zająć. – Abba Włodzimierz wiedział, że takie swobodne sytuacje są najlepsze do tego, żeby jakieś słowo zasiać w sercu. Ponieważ wiedział, że w następną niedzielę będzie w Kościele czytany fragment Kazania na Górze o płocie, podjął temat.
– A wy, postawiliście już jakiś płot w życiu? Jakieś ogrodzenie?
Chłopaki popatrzyły na niego ze zdziwieniem, podnosząc głowy znad misek z fasolówką. Abba Włodek dorzucił drewna do ogniska i dorzucił zdanie:
– Bo na przykład o stawianiu płotu jest w Kazaniu na Górze. W przyszłą Niedzielę o tym będzie w Ewangelii.
Oblicza młodzianków zdradzały, że ich procesory przeszukują twarde dyski mózgu w nadziei na znalezienie płotu w Kazaniu na Górze.
– Pan Jezus stawia płot, ogrodzenie. Wokół Tory, wokół przykazań. Co muszę zrobić żeby nigdy nie wejść na teren przykazania „nie zabijaj”? Muszę je odgrodzić. Na zewnątrz pozostanie mi więc nieco większy teren, zamieszkany przez to, co może prowadzić do zabójstwa. Gniew, oburzenie, złość, brak przebaczenia, złe myśli, złe słowa. Ale jeśli i ten teren ogrodzę, postawię płot i nigdy na niego nie wejdę, to mogę być pewien, że i na teren „nie zabijaj” nie wlezę.
I tak Pan Jezus w Kazaniu na Górze stawia płoty wokół kilku przykazań. Nie wejdę na teren przykazania „nie cudzołóż”, jeśli nigdy nie spojrzę pożądliwie na kobietę, a nie spojrzę na nią pożądliwie, jeśli będę unikał np. kontaktu z jej nagością, ślepienia się na nią. Nigdy nie złamię danej przysięgi, jeśli w ogóle przysięgać nie będę. I tak dalej…
Tym razem chłopaki nie podnieśli głów znad talerza. I widać było, że każdy robi rachunek sumienia, myśląc o przykazaniach i o płotach, które trzeba by postawić. Abba Włodzimierz dodał:
– Co jest? Nie ma się co martwić, panowie, nie ma się co martwić. Jeśli widzicie, że teren jakiegoś przykazania nieco zadeptany u was, to warto postawić płot, naprawić płot. Tego ani się od razu nie zrobi, ani raz na zawsze się nie zrobi. Z płotami wokół przykazań, jak z normalnymi płotami. Trza naprawić, pomalować, zaimpregnować.
– Znam jednego księdza – powiedział, wyrwany z zamyślenia jeden z chłopaków – który mówi, że nigdy nic nie pije, żadnego alkoholu, żeby przypadkiem po pijaku tajemnicy spowiedzi komuś nieopatrznie i bezwiednie nie wygadać. On w życiu nawet lekko zawiany nie był. To jest płot?
– Ano jest.
– To ja już wiem, jaki płot sobie zbuduję. – dodał najwyższy z całej bandy, Maciek. – Zbuduję sobie płot wokół potencjalnej nienawiści do profesorów. Od jutra zaczynam się uczyć do matury.
kiedyś na MF było coś podobnego…
ach ten Abba
super!
Zdarza się, zdarza. Przecież Abba Włodzimierz nie od siebie przemawia,
ale w całą długą tradycję się wpisuje. To pewnie nie raz „coś podobnego”
się usłyszy : )