Nie wierzę w taką wiarę
To jest jakaś totalna zakrętka i zupełnie niebywały czad, że młodzieńcy – na chwilę przed tym, jak zmienią się w kupę popiołu, dym i mgliste wspomnienie – króla Nabuchodonozora mają w głębokim poważaniu, zaś swej relacji do Boga Najwyższego nie uzależniają ani na jotę od Jego interwencji w tej tragicznej chwili! To jest albo jakaś pomyłka, albo najprawdziwsza w świecie wiara, która dla nas wciąż pozostaje tylko w sferze marzeń lub niedowierzań. Ale na dziś może warto zrobić taki krok (skoro nie jest jeszcze dla nas możliwe zrobić krok w rozpalony piec): uwierzyć, że taka wiara jest możliwa.