Abba Włodzimierz z Konigórtka, odc. 17 – Pobożność 200
– Nawróceń jej się, [CENZURA], zachciało. Pobożność 200 w skali do 10, [BRZYDKIE SŁOWO]. „Musimy iść do pustelnika, on ci wszystko wytłumaczy”. Pustelnik srelnik. [BRZYDKIE SŁOWO] pustelnik z [CENZURA] lasu…
Szedł przez las i mamrotał pod nosem jakieś mało pobożne litanie. O nawróceniach, o lesie. Roman miał około 50tki, do kościoła chodził, ale dwa razy do roku. Modlił się po swojemu. Panu Bogu nie przeszkadzał i wydawało się, że i Pan Bóg nie ma z nim żadnych kłopotów. Aż do czasu, kiedy jego wspaniała osobista, z 25 letnim stażem pożycia, małżonka personalna, nie wpadła na pomysł, że tak dalej nie można i że trzeba zacząć pobożnie żyć. Sama doświadczyła czegoś niezwykłego podczas pogrzebu swojej koleżanki z pracy. Od tej pory nie przestawała zadawać pytań o wiarę, o modlitwę. Zawiozła Romana (czyt.: Roman ją zawiózł pod przymusem) do kilku sanktuariów maryjnych. I ogłosiła, że musi się nawrócić. Jednym słowem, zakomunikowała mu, w imieniu Najwyższego, że jest z nim źle. Roman wcale jednak tak nie myślał. Żeby marudzenia małżonki nie słyszeć przystawał na wszelkie próby zawiezienia go do sanktuariów, do zakonników. Efekt? – żaden.
– Na jaką [CENZURA], my tu leziemy…
Abba Włodek słyszał to mamrotanie i ponury zaśpiew w sercu Romana przynajmniej od kilometra. Szedł z drugiej strony ścieżki, traktem równoległym do Romanowego, ukrytym za rzędem krzaków. Był zatem niewidoczny, ale wszystkosłyszący. I rozmyślał sobie o tym, jak bardzo może nam czasami przeszkadzać czyjś wysiłek czyniony w zbliżaniu się do Boga. Nie pochwalał metod przymusowych, bo one z reguły niczego nie dawały i dawać nie mogły – wiara to sprawa wolności, wiara to sprawa wyboru. A z drugiej strony rozumiał trudności Romana – nie mogła ta jego małżonka tak sobie spokojnie do końca życia żyć? Nie było spokojniej, gdy można było w Niedzielę normalnie się wyspać? A nie po kościołach łazić i pustelników w lesie szukać.
Abba Włodek szedł i szukał myślami biblijnej historii, podobnej do historii Romana. Historię z podobnym motywem znalazł w Dziejach Apostolskich. Nikt nie przypuszczał, że nawrócą się mieszkańcy Samarii. Aż niemożliwe… A jednak… Nie mogliby sobie spokojnie żyć? Nikt nie musiałby do nich łazić, z nimi gadać… No bo przecież, kto by lubił tych z Samarii… A jednak… Duch Święty przyszedł i do nich. Do tych, którzy byli przez mieszkańców Judei uważani za gorszych, za innych, za drugi sort…
Włodek zastanawiał się, co sprawia więcej trudności – dowiedzieć się, że zaczyna zbliżać się do Boga ktoś kogo znam i lubię, czy ktoś kogo nie lubię?
A Duch Święty nic sobie z tych naszych trudności nie robi i wieje kędy chce.