Kiedy w niebie strzelają szampany?
Bardziej ucieszyłbym się ze znalezienia drachmy pod tapczanem (lub, powiedzmy, stu złotych w starej kurtce na dnie szafy), niż z odkrycia prawdy o sobie, że sądzę i oceniam innych, stawiając się wyżej od nich. Bo taka prawda przyjemna nie jest, a na dodatek, kiedy się ją odkryje, to coś trzeba z nią zrobić. Ale Pan Jezus bardzo się cieszy, kiedy poznaję coraz bardziej swoje wnętrze, bo to jest właśnie droga nazywana nawróceniem, która jest sygnałem dla aniołów do świętowania.
Mnie zawsze zastanawia, że ta kobieta znajdując drachmę sprasza przyjaciółki i sąsiadki. To spotkanie kosztowało ją na pewno (po ludzku myśląc) więcej niż znaleziona drachma. Ekonomia Pana Boga jest przewrotna, zapłacił za nas najwyższą cenę – stracił za nas życie. Prościej (taniej, bez wysiłku) byłoby zostawić tą drachmę i mieć spokój. A Bóg tak nas kocha, że jeszcze po trudzie szukania sprasza znajomych i mówi: To moje dziecko, odnalazłem je, świętujemy! Wow.