O tym, jak Pan Jezus, będąc niezwykle radosnym, wiedział i powiedział, a to było tak
Pan Jezus, niezwykle radosny w dzisiejszej Ewangelii (bo kochany przez Ojca i kochający), wie coś, czego my nie wiemy: kim jest Ojciec; ale nie zachowuje tej wiedzy zazdrośnie dla siebie – przekazuje ją tym, którym chce. Spełnia się proroctwo Izajasza o tym, że „kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze”. Św. Grzegorz Wielki mówił, że to „morze” to Pismo Święte, stąd wynika, że można wymyślić sobie takie zadanie adwentowe: nurkować w morzu, poznać lepiej Pana, dać się Jemu przemienić w chodzącą ilustrację do tematu „radość”, Amen.
W tysiąclatce jest przetłumaczone, że Jezus objawia Ojca „prostaczkom”, u paulistów „tym co są jak małe dzieci”.
Gdy wracam do domu mój 7-miesięczny synek śmieje się na mój widok całym ciałem, 2-letnia córka aż skacze i piszczy z radości, pcha się na ręce i przytula. Starsze 6-latka i 7-latka już są bardziej powściągliwe w okazywaniu radości.
Małe dzieci są doskonałym wzorem Radości, szczególnie tej wynikającej ze spotkania.
Często mam wrażenie, że w oczach Boga jestem nieporadnym niemowlakiem, któremu się wydaje, że już potrafi raczkować…
W oryginale mamy:καὶ ἀπεκάλυψας αὐτὰ νηπίοις (Łk 10,21).
Dosłownie byłoby zatem „dzieciom”, „małym dzieciom”.
Może stąd to wrażenie, że dzieciaki „wiedzą więcej”.
Coś w tym jest.
Ufne dzieci pojawiają się też u Izajasza…
W łonie matki dziecko jest zdane całkowicie na nią, jest zanurzone w wodach w których pływa…
Idąc tropem dziecka… czekam na „poród” – przejście przez śmierć aby poznać Boga, o którym teraz wiem że jest, ale go na razie nie widzę… potem mam nadzieję poznam twarzą w twarz….